sobota, 16 lutego 2013

Wow, co za tydzień!


Bardzo ekscytujący weekend za nami. Po pierwsze długo już oczekiwana wizyta gościa z kosmosu w postaci bliskiego przelotu planetoidy 2012 AD14, a po drugie bolid w Rosji. Poniżej postaram się krótko podsumować to co wiemy o obu tych niezależnych i niezwykłych wydarzeniach.


Planetoida 2012 DA14 to obiekt odkryty 23 lutego zeszłego roku w Obserwatorium Astronomicznym de La Sagra w Granadzie (Hiszpania). 15 lutego o godzinie 19:25 czasu uniwersalnego planetoida zbliżyła się do Ziemi na rekordowo małą odległość - około trzech promieni Ziemii, czyli znalazła się bliżej niż pas satelitów geostacjonarnych. Planetoida ta ma średnicę około 40-90 metrów (dokładne rozmiary i kształt zostaną wyznaczone po obserwacjach radarowych w najbliżych dniach wykonanych z obserwatorium Goldstone, USA) i należy do tak zwanych bardzo małych planetoid. Obiekty tego typu zbliżają się do Ziemii raz na 40 lat, a zderzają się z Ziemią raz na około 1500 lat. Orbita (czyli powiedzmy sobie trajektoria lotu) tego konkretnego obiektu była już nam znana przez jakiś czas, w związku z czym możliwe było obliczenie przyszłego położenia planetoidy, a takze wykazanie iż przy przelocie nie ma niebezpieczeństwa zderzenia z Ziemią. Planetoida ta powróci do nas jeszcze nie raz w swojej wędrówce wokół Słońca, ale obecne obliczenia wykonane do roku 2137 wskazują iż następne 'spotkania' nie będą już tak bliskie.




Bolid który pojawił się w Rosji był to obiekt nie związany z planetoidą 2012 DA14. Jak wskazuje ESA trajektorie lotu tych dwóch obiektów były zupełnie różne. Czyli była to poprostu inna planetoida. Obliczenia NASA wskazują iż przed wejściem w atmosferę Ziemii obiekt ten miał od kilku do około 17 m średnicy. Obiekt uległ rozpadowi na mniejsze odłamki w trakcie lotu przez atmosferę. Planetoidy tych rozmiarów (15 m) zderzają się z Ziemią raz na około 100 lat. Ostatnie tego typu wydarzenie o rozmiarach nieco większych miało miejsce w 1908 roku i była to tak zwana katastrofa Tunguska. Także statystycznie rzec ujmując prędzej czy później podobne zdarzenie musiało mieć miejce. W przypadku Czelabińska niestety stało się to nad obszarem zaludnionym.

Niestety obiekt ten był zbyt mały żeby mógł być odkryty i śledzony wcześniej. Znamy natomiast położenie i orbity większości (tj. dokładnie na dzień dzisiejszy 9703) planetoid bliskich Ziemii większych niż 1 km w przekroju (czyli takich które mogłyby zagrozić isnieniu ludzkości). Osiągnięty już cel odnalezienia 90% planetoid większych niż 1 km został postawiony przed NASA kilka lat temu. Następnym nowym celem jest odnalezienie większości planetoid większych niż 140 metrów. Granica ta związana jest ze skalą zniszczeń jaka spowodowałby taki obiekt gdyby zderzył się z Ziemią. Obiekt 140 metrów mogły spowodować katastrofę na skalę lokalną, obiekt o średnicy 1 km katastrofę globalną. Obiekty o mniejszych rozmiarach, tak jak ten który zakończył swoją kosmiczną podróż w Rosji (dla przypomnienia od kilku do 17 metrów) są niezmiernie trudnie do wykrycia i obecnie poza naszym zasięgiem, straty powodowane przez mniejsze obiekty są jednak zdecydowanie łagodniejsze od tych które powstałyby w efekcie zderzenia z większym obiektem.

Nocne niebo jest ciągle obserwowane pod kątem wykrywania nowych obiektów, niestety ze względu na cięcia budżetowe wiele z programów monitorujących niebo zostało zamkniętych lub ograniczonych. Zdarzenia takie jak te z ostatniego tygodnia oraz wcześniejsze na przykład upadek komety Shoemaker-Levy na Jowisza, czy kolizja z planetoidą 2008 TC3 w roku 2008 podkreślają fakt że po za aspektami naukowymi istnieje praktyczna potrzeba ciągłego przeczesywania nieba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz